Z ostrożnością podchodzę do opinii zerojedynkowych. Tak jest - mam wrażenie - w kwestii zakupu nowych tramwajów we Wrocławiu. Otóż, został rozstrzygnięty przetarg i miasto / MPK wybrało ofertę Modertrans z Poznania, który woła 4,3 mln PLN za sztukę, a zrezygnował z Pesy z Bydgoszczy, która chce 8 mln PLN za sztukę. Aktywiści miejscy (TUMW, OK Wrocław, Wro) są oburzeni, bo Pesy to tramwaje w 100% niskopodłogowe, a Moderusy mają niską podłogę tylko w 27%. Jest larum, że "szrot", "trzeci świat", "zacofanie".
Jeżdżę tramwajami obu typów, często z synkiem w wózku. W komforcie samej jazdy nie dostrzegam różnicy. Tak Pesy, jak i Moderusy są klimatyzowane, przestrzenne, z systemem informacji wewnętrznej. Chodzi tylko o to, że w Moderusach będziemy (rodzice z wózkami, osoby o ograniczonej mobilności) musieli poszukać tego wejścia z niską podłogą. Owszem, jest to niedogodność, a i dla części pasażerów bariera. Ale czy ta różnica nie uzasadniała zaoszczędzenie przez miasto 150 mln zł na zakupie 40 tramwajów? Czy przy nadal dziesiątkach wysłużonych szrotów jeszcze z lat 80' nie warto kupić niemal dwa razy więcej nowych tramwajów? Czy gdyby MPK zdecydowało się na Pesy nie powiedzielibyście, że to niegospodarność?
W idealnym świecie były by tylko tramwaje po 10 milionów, ale w realu trzeba iść na kompromisy, liczyć się z budżetem.
Dlatego, z ostrożnością podchodzę do rozdzierania szat na "skandaliczną" decyzją MPK. Sam uważam ją za dość racjonalną, uargumentowaną, albo choć wartą wysłuchania. We Wrocławiu chyba za mało się nawzajem słuchamy w kwestiach miejskich. Nie zawsze chodzi o to, żeby walić bez opamiętania.